Będziemy pisać, będziemy tworzyć dziwne rzeczy i będziemy się świetnie bawić <3
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4
Gdy odeszła od Vincenta i Elizabeth, Alex poczuła na sobie wzrok trzydziestu par oczu wpatrzonych w nią z nienawiścią. Oczy jednak szybko przeniosły się na Elizabeth, która płynęła w swojej olbrzymiej sukni przez parkiet z księciem.
Alex uświadomiła sobie, że ona i Elizabeth jako jedyne zwróciły na siebie większą uwagę księcia na balu, który bądź co bądź dopiero się rozpoczął, ale prowadziły. Puki co zajmowała drugie miejsce bo Elizabeth... no cóż była Elizabeth szlachetnie urodzoną, blondwłosą pięknością i trudno było z nią konkurować. Na razie drugie miejsce jest dobre, ale to się zmieni bo gra, w którą grają nie przewiduje nagród pocieszenia.
Na razie jest dobrze.
Obserwowała parę - księcia i rywalkę, zatraconych w sobie i muzyce, którzy jak gdyby bez najmniejszego wysiłku stawiali perfekcyjne kroki. Wyglądali wspaniale nawet wtedy kiedy pęd tańca rozwiewał im włosy, a suknia Elizabeth, trzeba przyznać prezentowała się bardzo majestatycznie rozpostarta za właścicielką, chodź z pewnością wszyscy patrzący na nich zastanawiali się jak może w tym tańczyć.
- Czy mógłbym prosić?- Podskoczyła lekko wybita z rozmyślań, ale podała rękę gwardziście o miłym uśmiechu i weszła zanim na parkiet.
Jej partner tańczył sprawnie, ale sztywno jak gdyby nauczył się tylko schematu kroków i bardzo się starał postawić stopę w dokładnie tym miejscu jak zapamiętał. Alex nie przeszkadzało to jednak, sama niedawno nauczyła się tańczyć i była wdzięczna za partnera, który prowadzi ją pewnie.
Nie tańczyli jednak długo bowiem muzyka urwała się nagle w pół taktu a oni zamarli w obrocie. Co się stało? Rozejrzała się po sali i nagle zdała sobie sprawę na co wszyscy patrzą.
- Wydaje mi się, że powinieneś tam pójść -Zwróciła się do gwardzisty, z którym tańczyła, a ten szybko ruszył w stronę księcia pomagającego wstać Elizabeth z podłogi.
W tej chwili Constanzia Bennett dostała to na co liczyła każda z rywalek - uwagę Vincenta. Jednak w tej chwili żadna z pozostałych dziewczyn nie chciałaby się z nią zamienić.
Offline
Ta dziewczyna jest już martwa.
Elizabeth spiorunowała ją wzrokiem, który wyglądał dość groźnie nawet gdy siedziała na podłodze. Nie myślała wtedy o reakcji innych w sali, postanowiła wejść jej w drogę, więc teraz miała przekonać się jakie wiązały się z tym konsekwencje.
Z wdzięcznością ujęła dłoń Vincenta, wstawanie z niesprawną ręką w dużej i ciężkiej sukni nie należałoby do łatwych. Urażoną rękę położyła na boku, chowając ją nieco w fałdach sukni. Ból po upadku nie ustępował, nie odczuwała go tylko w nadgarstku, ale również na biodrze i nodze, domyślając się że powstaną tam spore siniaki. Ale w tej chwili nie chciała pokazywać się, jako ofiara dlatego też odsunęła się lekko od księcia by stanąć o własnych nogach, jednak nie zrezygnowała w pozostaniu w jego objęciu. Jej wzrok wyraził lekkie zaskoczenie, zanim zdołała się powstrzymać, gdy usłyszała głos księcia. Przed tym głosem drżałby armie, tak jak teraz zadrżała cała sala. Nawet Eli poczuła ukłucie strachu, choć monarcha jej bronił. Czuła bijące od niego ciepło i drżenie w klatce piersiowej, gdy się odzywał. Postanowiła nie myśleć o tym, skupiając się na swojej złości, zlustrowała rywalkę, nie mogła być wyżej niż Czwórką, a jednak odważyła się na coś takiego.
-Chciałabym tylko wiedzieć, czy zrobiłaś to specjalnie?-odezwała się w końcu, a jej głos był lodowaty, niosący groźbę-Ponieważ tak to właśnie wygląda.
-O-oczywiście, że nie!-dziewczyna wypaliła bez namysłu, już piskliwym tonem.
-Doprawdy?-wysyczała-Bo nie wierzę, że nawet niedoświadczona osoba byłaby tak lekkomyślna żeby znaleźć cię w tak bliskiej odległości od innej pary, mając wokół tyle miejsca.-mówiła podniesionym głosem, ale złość była w nim wyraźnie wyczuwalna-Do tego, nawet w tak szybkim tańcu, musiałabyś wziąć porządny rozpęd, żeby posłać mnie tak na posadzkę-dodała cedząc przez zęby i pokazała opuchniętą i lekko siną już dłoń.
Dziewczyna drżała coraz bardziej, nie mogąc znieść presji, aż w końcu z jej oczu popłynęły łzy. Spuściła głowę, nie odzywając się. Nie wiedziała nawet jak ma się obronić i Elizabeth zdawała sobie z tego sprawę. Podjęła się wielkiego ryzyka próbując zrealizować swój "zamach", choć chyba nie przemyślała do końca co może to dla niej oznaczać. Teraz nie ważne czy pozostanie w grze, czy będzie musiała opuścić pałac wieść, że postanowiła zagrozić zdrowiu jednej z rodu Goldensword będzie za nią podążać. I niech tylko ktoś z wyższych sfer spróbuje zbliżyć się do niej po takim wybryku...
-Nie potrzebuję przeprosin od kłamców.-zawyrokowała na koniec, gdy dziewczyna poza szlochaniem wciąż pozostawała cicho.
https://youtu.be/KIYy-8O7txk - Eli's Theme <3
Offline
Vincent nie zauważył momentu, w którym Elizabeth się od niego odsunęła, tak bardzo był skupiony na przestraszonej dziewczynie tuż przed nim. Jego zimne oczy wisiały nad nią niczym katowski miecz. Nawet gdy jego partnerka się odezwała, nie spuścił oczu z nieszczęsnej Rywalki, śledząc każdy jej ruch i słuchając uważnie jej słów. Uniósł brwi, gdy Elizabeth wysunęła śmiałe oskarżenie. Cóż, właściwie jego słowa sugerowały to samo, lecz wypowiedział je głównie jako złośliwość, nie oczekiwał prawdziwej konfrontacji. Gdy on przemawiał, zebrany tłumek zastygł i nikt nie śmiał nawet podnieść na niego wzroku. Gdy Elizabeth mówiła, pośród zebranych przeszedł szmer. Głównie inne Rywalki spoglądały to na siebie, to na ich trójkę, a zwłaszcza księcia i rozbeczaną nieszczęśnicę. Wszystkie doskonale znały obowiązujące ich zasady. Mogły się kochać, mogły się nienawidzić, ale nie mogły podnosić na siebie ręki. Uszczerbek na zdrowiu innej dziewczyny równał się tylko jednemu. Przekreśleniu wszystkich szans.
Vincent widząc, jak rozsypała się biedna Constanzia, w końcu przeniósł swe spojrzenie na Elizabeth. Dopiero teraz zauważył, że dziewczyna zwiększyła dystans między nimi. Całkiem ciekawe, większość panien byłaby zdolna zabić, by znaleźć się na jej miejscu. Ale sądząc po jej słowach, Elizabeth była dumną kobietą.
Tłum szmerał i ruszał się coraz bardziej, wyczekując wyroku księcia. Nagle odezwała się inna Rywalka - Amanda Hart.
- Wasza Wysokość, Panno Elizabeth, jestem przekonana, że to był tylko nieszczęśliwy wypadek! Constanzia na pewno nie pomyślała o tym, co może się wydarzyć... - Constanzia spode łba rzuciła spojrzenie Amandzie, nie przerywając szlochu. Kolejny szmer przebiegł po zebranych. Czy Amanda właśnie stanęła w obronie Constanzii? Czy też właśnie zasugerowała, że nie umie tańczyć i przewidywać własnych kroków? Podniosły się kolejne głosy, ale nim ktokolwiek zdołał powiedzieć cokolwiek sensownego, Vincent im przerwał.
- Nie znajdziemy twardych dowodów na to, że Panna Benett świadomie próbowałaby przeszkodzić mi i Elizabeth w tańcu - zawyrokował - Ale nie zmienia to faktu, że to zrobiła, a zdrowie panny Elizabeth na tym ucierpiało.
Wszyscy zamilkli, a w oczach Constanzii zamigotały emocje.Vincent przedłużył ciszę, napawając się nią. Mogł z miejsca wyrzucić tę durną dziewuszkę i upokorzyć ją na oczach wszystkich. Wystarczyłoby, że zarządziłby, że jest winna wszystkiemu. Ale wtedy nastrój balu byłby... Nadszarpnięty. Rywalka wyrzucona w pośpiechu, a cala reszta ciągle by tylko szeptała i plotkowała. A poza tym... Książę lubił budować napięcie.
- Jednak to ja decyduję o losie moich pięknych panien - och, nie zapominajcie o tym! - i pozwolę sobie po dzisiejszym balu porozmawiać z panną Constanzią na osobności o tym, co zaszło. Wtedy podejmę decyzję.
Dało się usłyszeć kilka westchnień zaskoczenia, a Constanzia rozpływała się w łzach. Zrobiła wręcz kilka kroków w stronę Vincenta, dziękując mu w bardzo wielu słowach, lecz książę zwrócił się do Elizabeth.
- Moja droga, mam nadzieję, że nie stało ci się nic złego. Myślę jednak, że powinnaś zostać obejrzana przez lekarza. Z chęcią cię odprowadzę. - Nie wypuszczał dziewczyny z objęcia, choć je poluzował. Spojrzał uważnie na urażoną rękę Elizabeth. Nie żeby znał się jakoś specjalnie na takich urazach, ale nie wyglądało to zbyt dobrze.
Blond włosy idealnie układające się na głowie, długie rzęsy, ciemne, niebieskie z domieszką szarości oczy, smukła sylwetka. Wzrost około 185 centymetrów
soundtrack: https://www.youtube.com/watch?v=tNveMjoSxp0
Offline
Elizabeth starała się nie prychnąć na słowa innej rywalki, trzymając swoje emocje na wodzy. Znalazła się obrończyni sprawiedliwości i pokoju. Blondynka zanotowała w głowie jej nazwisko, będzie pamiętać kto podważa jej słowa.
-Zgadzam się z Jego Wysokością.-odparła, tak by słyszała ją cała sala-nie znajdziemy na to konkretnych dowodów, jednak wciąż uważam że jest mało prawdopodobne, w dodatku takie "wypadki" nie miały wcześniej miejsca.-dodała, a przy słowie wypadek prawie nie przewróciła oczami. Nie zamierzała cofnąć swoich słów, nawet jeśli dziewczyna jakimś cudem zostanie w pałacu.
Tłum szeptał coraz głośniej, spekulując co mogło się wydarzyć, niektórzy opisywali jak widzieli tańczące pary, jednak chyba nikt nie zauważył chwili popchnięcia. Elizabeth nie spodziewała się nawet, że ktoś poprze czyjąś wersję, ludzie z wyższych sfer uwielbiali takie dramaty, poza tym choć dziewczyna wzbudzała szacunek, nie była lubiana wśród swoich rówieśniczek, których było pełno na balu. Nawet jeśli, któryś z ich partnerów widział całe zajście znajdą sposób, by go uciszyć. Blondynka była przyzwyczajona do rozwiązywania takich sytuacji samodzielnie, to zawsze ona wykonywała wyrok za jakiekolwiek wybryki w jej kierunku, jednak teraz musiała czekać na decyzję księcia. Dziwnie było podlegać komuś, Eli już i tak publicznie oczerniła Constanzie, to musiało wystarczyć. Do tego teraz będzie uważniej przyglądać się Amandzie, czekając na jakieś potknięcie. Jak wszyscy czekała na słowa księcia. Czy postanowi orzec, że oskarżona jest winna? A może pozostawi ją, ponieważ nie ma twardych dowodów, na tą drugą myśl Eli poczuła lekkie ukucie. Miała nadzieję, że do tego nie dojdzie. W końcu, po dramatycznej pauzie Vincent odezwał się, wyrok został odroczony, więc Eli nie mogła jeszcze powiedzieć czy postawiła na swoim. Kilka osób wokół pokiwało głowami w zgodzie, dziewczyna także rozumiała że rozwiązanie sytuacji teraz byłoby niestosowne, psując przyjęcie dla innych, lecz mimo wszystko wolała gdyby osoba, która jej zagroziła była już skończona. I gdyby to ona decydowała, dziewczyna nie miałaby już żadnego życia towarzyskiego, ale tym razem mogła jedynie czekać, więc postanowiła nie męczyć się dłużej tą sytuacją. Nie miała siły już przemawiać i czuła ból coraz mocniej po tym jak jej emocje i adrenalina opadły, oparła się pewniej o Vincenta.
-Tak Wasza Wysokość, też uważam że to dobry pomysł.-powiedziała z lekkim grymasem na twarzy.
https://youtu.be/KIYy-8O7txk - Eli's Theme <3
Offline
-Świetnie - odpowiedział krótko Elizabeth i skinął dłonią na pobliskiego gwardzistę - akurat tego, który wcześniej tańczył z Alex. Rosły mężczyzna bezpardonowo rozsunął ludzi stojących wokół nich, żeby książę mógł spokojnie poprowadzić Elizabeth najkrótszą możliwą drogą. Gwardzista odprowadził ich do drzwi, tak samo jak wzrok wielu gości zebranych w sali.
- Pobiegnij do najbliższego gabinetu lekarskiego i zawiadom lekarza, że przyjdę wraz z Panną Elizabeth na oględziny - rozkazał mężczyźnie, który skinął głową i posłusznie ruszył.
Tymczasem Vincent spokojnym krokiem wyszedł z Sali Wielkiej, prowadząc pod ramię Elizabeth Goldensword.
/zt
Blond włosy idealnie układające się na głowie, długie rzęsy, ciemne, niebieskie z domieszką szarości oczy, smukła sylwetka. Wzrost około 185 centymetrów
soundtrack: https://www.youtube.com/watch?v=tNveMjoSxp0
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4